Kwiaty śląskiej gospodyni

Kwiaty śląskiej gospodyni

O tym, że mieszkanki Śląska są zaradne, nie trzeba nikogo przekonywać. Każdy chyba wie, że potrafią przygotować obiad z niczego, a porządkowi w ich mieszkaniach doprawdy niczego nie można zarzucić. Ale to nie wszystko, jeśli chodzi o ich przysłowiowe wprost talenty. Dom, domem, jednak wiele śląskich rodzin posiada także działki, których pielęgnacja w znacznym stopniu jest obowiązkiem kobiet. Jako, że przyzwyczajone zarówno do chudych i tłustych lat, ślązaczki potrafią wykorzystać nawet pozornie nieprzydatne do niczego produkty (tu rzeczywiście nic się nie marnuje), także ich ogródki świadczą o ich oszczędności i zaradności. Nie powinien zatem dziwić widok ławki wykonanej z wyeksploatowanej skrzyni, czy też wiader po śledziach wykorzystanych po drobnym liftingu jako donice na bielunie. Ów „lifting” może przykładowo polegać na sporządzeniu osłonki z brzozowych witek i drutu, albo przygotowaniu domowym sposobem decoupage’u (tyle, że wtedy nadaje się do wykorzystania tylko w pomieszczeniach zamkniętych). Aby ogród przyciągał oko (i nos!) nie musi być obsadzony wyłącznie kosztownymi roślinami. Aranżacje z uwzględnieniem lubczyku, majeranku, czy plennej mięty sprawdzą się znakomicie, kiedy połączymy je z żeniszkiem, lwią paszczą, czy choćby feerią aksamitek, a przy tym pozyska bezcenne walory ziołowego ogródka. Samodzielnie przygotowane rozsady mają niepowtarzalną wartość, lecz jeśli nie potrafi się ich wyhodować często można skorzystać z pomocy sąsiada, a w ostateczności kupić je na giełdzie kwiatowej lub targowisku.